04-04-2015, 10:42
Turyn - Budapeszt - Białystok
W Turynie załadowali mnie do Budapesztu. Jako ładunek miałem jakieś jedzenie długoterminowe. Jako że załadowali mnie wieczorem, to pojechałem na obrzeża miasta szukać parkingu, gdzie postanowiłem nocować. Rano po 8 godzinie ruszyłem w drogę. Pogoda była ładna, ale do momentu. Pierw ulewa, a później mocna mgła, przez co słaba była widoczność, ale mimo tego i tak trzeba gnać, bo do domu na święta chce się wrócić. Pod wieczór przyjechałem pod firmę w Budapeszcie, a 2 godziny później byłem rozładowany. Pozwolili mi zostać na firmie, więc zaparkowałem w miejscu, gdzie nikomu nie przeszkadzałem i od razu poszedłem spać.
Następnego dnia miałem już ładunek do Polski, ale musiałem wstać wcześniej, przez co większość drogi niewygodnie mi się jechało. Wstałem gdzieś o 4 nad ranem, a koło 5 godziny miałem załadunek. Dosyć szybko mnie załadowali i migiem pojechałem. Na granicy Słowacji z Polską zrobiłem przerwę, a stamtąd ciągle gnałem do Białegostoku. Na drogach nie było większych utrudnień, a pogoda w większości trasy była słoneczna, więc chciało się jeździć. Dopiero jakieś 200 km przed celem miałem parę utrudnień, ale i tak bez problemu dojechałem.
W Turynie załadowali mnie do Budapesztu. Jako ładunek miałem jakieś jedzenie długoterminowe. Jako że załadowali mnie wieczorem, to pojechałem na obrzeża miasta szukać parkingu, gdzie postanowiłem nocować. Rano po 8 godzinie ruszyłem w drogę. Pogoda była ładna, ale do momentu. Pierw ulewa, a później mocna mgła, przez co słaba była widoczność, ale mimo tego i tak trzeba gnać, bo do domu na święta chce się wrócić. Pod wieczór przyjechałem pod firmę w Budapeszcie, a 2 godziny później byłem rozładowany. Pozwolili mi zostać na firmie, więc zaparkowałem w miejscu, gdzie nikomu nie przeszkadzałem i od razu poszedłem spać.
Następnego dnia miałem już ładunek do Polski, ale musiałem wstać wcześniej, przez co większość drogi niewygodnie mi się jechało. Wstałem gdzieś o 4 nad ranem, a koło 5 godziny miałem załadunek. Dosyć szybko mnie załadowali i migiem pojechałem. Na granicy Słowacji z Polską zrobiłem przerwę, a stamtąd ciągle gnałem do Białegostoku. Na drogach nie było większych utrudnień, a pogoda w większości trasy była słoneczna, więc chciało się jeździć. Dopiero jakieś 200 km przed celem miałem parę utrudnień, ale i tak bez problemu dojechałem.