14-07-2015, 21:13
Vitebsk - Rzeszów
Podjechałem rano pod rampę i załadowali mi opakowania plastikowe ipt. Mimo, że poranek to i tak ciężko było z wyjazdem z miasta. Ja akurat nie znalazłem się w dużym korku, ale ci co wjeżdżali do miasta mieli już gorzej. Kilometry leciały, a zbliżał się już czas na przerwę. Niestety na odcinku którym jechałem ciężko było o jakiś parking. Kilometry dalej ujrzałem wielką farmę, przy której mogłem w miarę zaparkować. Do granicy z Polską jakoś zleciało, a po minięciu już miałem pierwsze utrudnienia. Zwężenia, roboty drogowe, jakiś idiota próbował ciągle wyprzedzać i po woli powstawał korek. Wieczorem zjechałem na parking chcąc kończyć pracę. Ustawiłem się przed jakimś wózkiem widłowym, o którym ktoś chyba zapomniał Rano ruszyłem nieco później niż planowałem i niestety wyszło mi to na niekorzyść, bo 2 godziny przed celem, a musiałem zjawić się na rozładunku w nieco mniejszym czasie. Na drogach znów utrudnienia i jakoś wyszło, że prawię godzinę spóźniony przyjechałem na bazę.
Podjechałem rano pod rampę i załadowali mi opakowania plastikowe ipt. Mimo, że poranek to i tak ciężko było z wyjazdem z miasta. Ja akurat nie znalazłem się w dużym korku, ale ci co wjeżdżali do miasta mieli już gorzej. Kilometry leciały, a zbliżał się już czas na przerwę. Niestety na odcinku którym jechałem ciężko było o jakiś parking. Kilometry dalej ujrzałem wielką farmę, przy której mogłem w miarę zaparkować. Do granicy z Polską jakoś zleciało, a po minięciu już miałem pierwsze utrudnienia. Zwężenia, roboty drogowe, jakiś idiota próbował ciągle wyprzedzać i po woli powstawał korek. Wieczorem zjechałem na parking chcąc kończyć pracę. Ustawiłem się przed jakimś wózkiem widłowym, o którym ktoś chyba zapomniał Rano ruszyłem nieco później niż planowałem i niestety wyszło mi to na niekorzyść, bo 2 godziny przed celem, a musiałem zjawić się na rozładunku w nieco mniejszym czasie. Na drogach znów utrudnienia i jakoś wyszło, że prawię godzinę spóźniony przyjechałem na bazę.