14-08-2017, 21:40
Oglądając w piątek mecz przeglądałem przy okazji oferty ładunków. Popijając gorącą herbatkę znalazłem ofertę transportu do Koszalina. Dogadałem się z klientem i następnego dnia rano, po zjedzeniu śniadania wpakowałem się do MANa i ruszyłem w drogę. Po zajechaniu do farmera, przygotowałem naczepę do załadunku. Pootwierałem wszystkie komory, które po 30 minutach były całe zapełnione w soku pomarańczowym. Przed wyjazdem sprawdziłem jeszcze temperaturę soku oraz wpisałem sobie to w dokumenty. Do celu miałem 632 km, więc starałem się jechać tak aby wyrobić się przed pauzą. Większość trasy jechałem drogami krajowymi ale czasem trafiła się też autostrada. Po przejechaniu 350 km zrobiłem obowiązkową przerwę. Wypiłem sobie kawkę, przekąsiłem coś oraz załatwiłem pewne sprawy Podczas dalszej części drogi nic się nie działo, masakra zaczęła się dopiero w Koszalinie. Nie mogłem trafić do klienta, ponieważ adresu, który był podany w dokumentach nie było. Po 5 razie dodzwoniłem się do klienta. Grzecznie spytałem czy poda mi poprawny adres bo takowy nie istnieje. Dostałem takiego szoku na jego odpowiedź, że aż prawie mi gałki oczne wypadły, gościu nie znał swojego adresu. Zaczęło mi tu troszkę śmierdzieć, że to jakiś przekręt albo, że zostałem wykorzystany ale na szczęście jego pracownik podał mu adres. Ruszyłem w kierunku firmy. Jedyna droga prowadziła przez osiedla. Ludzie patrzyli się na mnie jak na debila i wcale się nie dziwię czemu. Po 15 minutowej jeździe po tych osiedlach w końcu byłem niedaleko celu. Co mi się ukazało w oczach? Wypadek.... i objazd. Objazd prowadził w ogóle przez jakąś budowę. Na szczęście, że było już późno to był mały ruch i w miarę szybko go objechałem. Zauważyłem na tachografie, że przekraczam już czas pracy a zostało mi 5 minut do firmy. Rozbudziłem szaleńcze 430 koni i wyrobiłem się w cztery minuty. Pan z ochrony powiedział, że mogą mnie jeszcze dziś rozładować, więc ustawiłem się pod silosy oraz rozładowałem naczepę. Przeparkowałem moją maszynę aby wykręcił pauzę. Napisałem wyjaśnienie przekroczenia czasu na tarczce ale czy inspektorzy to przyjmą to nie wiem, najwyżej mi mandat wpadnie. Podczas pisania wytłumaczenia moja kolacyjka powoli stawała się gotowa do jedzenia, także ja spadam coś zjeść i idę w kimę! Szerokości Panowie i Panie!