10-12-2012, 18:58
Brzeszcz ---> Amsterdam cz.2
Po odbyciu pauzy na samej granicy Polsko-Niemieckiej trzeba było ruszyć dalej w ciężką drogę do Holandii. Droga była o tyle trudniejsza że w nocy nasypało dużo śniegu. Po obudzeniu się pierwsze co zrobiłem to pościeliłem i poukładałem wszystko na łóżku żeby wyglądało to estetycznie. Następnie wyciągnąłem z schowka butlę gazową, patelnię, olej i z lodówki jajka i jakiś boczek kupiony wcześniej w biedronce. Po czym zrobiłem sobie kawkę z mleczkiem i czekałem aż tłuszcz się rozgrzeje żeby zrobić sobie śniadanko. po parunastu minutach gorące i smaczne śniadanko stało już koło kawki na półeczce a ja sprzątałem garki zęby potem mieć to z głowy. Po czym przystąpiłem do konsumpcji wcześniej przygotowanego jedzonka. Po śniadanku oczywiście od razu posprzątałem aby mieć czyściutko i przyjemnie w autku. Po czym poszedłem na CPN kupić sobie jakiegoś browarki na postój w Amsterdamie i jakiś napój na drogę oraz coś słodkiego na przegryzanie. Po krótkich zakupach wróciłem do swojej kabinki, odpaliłem autko i powoli ruszyłem w stronę Holandii.
[Obrazek: 1.jpg]
[Obrazek: 2.jpg]
[Obrazek: 3.jpg]
Droga mijała spokojnie przy dźwiękach dobrego starego polskiego rocka. O dziwo nie było tak źle jak zdawało się na początku gdy ruszałem. Ruch był w umiarkowany, każdy jechał spokojnie z równą prędkością. Po prostu nikt się nie wychylał i nie szalał. W takim dobrym nastroju jechałem do momentu gdy zadzwonił do mnie Mateusz z informacją że z Amsterdamu nie wracam do domu tylko mam jechać do Paryża z przetworami owocowymi. Ta informacja trochę mnie zdenerwowała bo liczyłem że zjadę do domku, no ale cóż taki już ten chleb jest. I w takim nastroju minęły mi następne godziny.
[Obrazek: 4.jpg]
[Obrazek: 5.jpg]
[Obrazek: 6.jpg]
Gdy za oknami samochodu zrobiło się już ciemno, ruch zmalał praktycznie do zera. Czasami tylko udało mi się minąć jakąś osobóweczkę czy też dużego mobila. Wiadomo zmęczenie też już dawało się w znaki a ja marzyłem o tym piwku które od Naszej granicy chłodziło się w lodówce. Postanowiłem że pozwolę sobie na delikatne przyśpieszenie, więc raz, dwa tempomat na 95 km/h i jazda do Amsterdamu.
[Obrazek: 7.jpg]
[Obrazek: 8.jpg]
[Obrazek: 9.jpg]
[Obrazek: 10.jpg]
PO dojeździe do Amsterdamu dosyć szybko znalazłem punkt rozładunkowy do którego się kierowałem. Gdy przjechałem na magazyn okazało się że już na mnie czekają, wiec nie tracąc więcej czasu podstawiłem się pod swoją rampę i poszedłem z orientować się komu mam przekazać dokumenty z transportu. Po czym poszedłem przypilnować ludzi którzy mnie rozładowywali. Po rozładunku który potrwał około półtorej godziny poszedłem do głównego magazyniera rozliczyć się, i odebrać swoje papiery. Po otrzymaniu papierów wróciłem do autka, odjechałem na bok gdzie zasłoniłem firanki, wyciągnąłem z półki laptopa i z lodówki piwko. I leżąc na łóżku popijając napój energetyzujący oglądałem fil. Po filmie pogasiłem wszystko przytuliłem się do kordełki i poszedłem spać.
KONIEC
Po odbyciu pauzy na samej granicy Polsko-Niemieckiej trzeba było ruszyć dalej w ciężką drogę do Holandii. Droga była o tyle trudniejsza że w nocy nasypało dużo śniegu. Po obudzeniu się pierwsze co zrobiłem to pościeliłem i poukładałem wszystko na łóżku żeby wyglądało to estetycznie. Następnie wyciągnąłem z schowka butlę gazową, patelnię, olej i z lodówki jajka i jakiś boczek kupiony wcześniej w biedronce. Po czym zrobiłem sobie kawkę z mleczkiem i czekałem aż tłuszcz się rozgrzeje żeby zrobić sobie śniadanko. po parunastu minutach gorące i smaczne śniadanko stało już koło kawki na półeczce a ja sprzątałem garki zęby potem mieć to z głowy. Po czym przystąpiłem do konsumpcji wcześniej przygotowanego jedzonka. Po śniadanku oczywiście od razu posprzątałem aby mieć czyściutko i przyjemnie w autku. Po czym poszedłem na CPN kupić sobie jakiegoś browarki na postój w Amsterdamie i jakiś napój na drogę oraz coś słodkiego na przegryzanie. Po krótkich zakupach wróciłem do swojej kabinki, odpaliłem autko i powoli ruszyłem w stronę Holandii.
[Obrazek: 1.jpg]
[Obrazek: 2.jpg]
[Obrazek: 3.jpg]
Droga mijała spokojnie przy dźwiękach dobrego starego polskiego rocka. O dziwo nie było tak źle jak zdawało się na początku gdy ruszałem. Ruch był w umiarkowany, każdy jechał spokojnie z równą prędkością. Po prostu nikt się nie wychylał i nie szalał. W takim dobrym nastroju jechałem do momentu gdy zadzwonił do mnie Mateusz z informacją że z Amsterdamu nie wracam do domu tylko mam jechać do Paryża z przetworami owocowymi. Ta informacja trochę mnie zdenerwowała bo liczyłem że zjadę do domku, no ale cóż taki już ten chleb jest. I w takim nastroju minęły mi następne godziny.
[Obrazek: 4.jpg]
[Obrazek: 5.jpg]
[Obrazek: 6.jpg]
Gdy za oknami samochodu zrobiło się już ciemno, ruch zmalał praktycznie do zera. Czasami tylko udało mi się minąć jakąś osobóweczkę czy też dużego mobila. Wiadomo zmęczenie też już dawało się w znaki a ja marzyłem o tym piwku które od Naszej granicy chłodziło się w lodówce. Postanowiłem że pozwolę sobie na delikatne przyśpieszenie, więc raz, dwa tempomat na 95 km/h i jazda do Amsterdamu.
[Obrazek: 7.jpg]
[Obrazek: 8.jpg]
[Obrazek: 9.jpg]
[Obrazek: 10.jpg]
PO dojeździe do Amsterdamu dosyć szybko znalazłem punkt rozładunkowy do którego się kierowałem. Gdy przjechałem na magazyn okazało się że już na mnie czekają, wiec nie tracąc więcej czasu podstawiłem się pod swoją rampę i poszedłem z orientować się komu mam przekazać dokumenty z transportu. Po czym poszedłem przypilnować ludzi którzy mnie rozładowywali. Po rozładunku który potrwał około półtorej godziny poszedłem do głównego magazyniera rozliczyć się, i odebrać swoje papiery. Po otrzymaniu papierów wróciłem do autka, odjechałem na bok gdzie zasłoniłem firanki, wyciągnąłem z półki laptopa i z lodówki piwko. I leżąc na łóżku popijając napój energetyzujący oglądałem fil. Po filmie pogasiłem wszystko przytuliłem się do kordełki i poszedłem spać.
KONIEC